sobota, 7 września 2013

Irytacja.


Jestem leniem. Okropnym leniem, do tego stopnia że nie chce mi się czasem wstać i zrobić herbatę. Nie chce mi się wstać i zamknąć okna, mimo ze dzieciaki biegające i krzyczące wokół bloku bardzo mnie denerwują. Mimo że wiem, że dzieciństwo ma swoje prawa, szczerze nie cierpię dzieci od 7 lat wzwyż, które nie są moją rodziną. Marzy mi się idealna cisza w mieszkaniu, chociaż nawet wtedy potrafię rozproszyć się, bo jest zbyt cicho. Irytuje mnie naprawdę wiele rzeczy - podejrzewam, że wiąże się to z ciągłym stresem. Paradoksalnie, im jestem starsza, tym bardziej się stresuję. Kiedy miałam 18 lat i podchodziłam do egzaminu na prawo jazdy, myślałam że w życiu nie najadłam się tyle stresu co wtedy. Byłam tak zestresowana, że się popłakałam. Nawet później, zdając maturę nie byłam tak zestresowana - wiedziałam, że to tylko formalność. Stres był mniejszy, jeżeli wiedziałam czego się spodziewać. Studia zmieniły wszystko - kolejne semestry, kolejne egzaminy - coraz większy stres. Początkowo było to pierwsze 10 minut stresu, drżących rąk, jednak zamieniło się to w totalną emocjonalną rozsypkę - po każdym egzaminie przepłakiwałam dzień ze stresu, wyrzucałam z siebie emocje. Im mniej zależało ode mnie, tym bardziej się stresowałam. Wyrosły mi dwa siwe włosy w wieku 21 lat. 
Czasem wolałabym się lenić cały czas...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz